O tym, jak piękna i nieprzewidywalna jest karkonoska natura mieli okazję przekonać się uczniowie naszej szkoły podczas trzydniowej wycieczki w okolice Kotliny Jeleniogórskiej.
Późnym popołudniem, w poniedziałek 27 maja, dotarliśmy do Zachełmia, miejsca naszego noclegu. Po smacznej obiadokolacji, w godzinach wieczornych, wyposażeni w lampy naftowe, kurtki i peleryny przeciwdeszczowe ruszyliśmy zdobywać zamek Chojnik. Droga wiodła przez stuletni bukowy las, a zwieńczona była licznymi skalnymi schodami, po pokonaniu których oczom naszym ukazała się piękna panorama gór rozświetlona promieniami zachodzącego słońca. Zamek Chojnik został przez nas zdobyty, ale przekonaliśmy się, jak trudne musiało to być zadanie dla ówczesnych mieszkańców. W szybko gęstniejącym mroku najwięksi śmiałkowie naszej wycieczki wspięli się na wieżę zamkową, by podziwiać mieniący się feerią barw widok na Jelenią Górę oraz wyraźnie zarysowane szczyty Śnieżki, Szrenicy i Skalnych Kotłów. Lekko podmęczeni, z latarniami w dłoniach i pierwszymi wrażeniami, szybko wróciliśmy do hotelu w oczekiwaniu na atrakcje następnego dnia.
Szwajcaria Saksońska, którą zwiedzaliśmy we wtorek, przywitała nas strugami deszczu. W pełnym rynsztunku deszczowym rozpoczęliśmy zwiedzanie zbudowanej na naturalnej skale piaskowca okazałej twierdzy Kӧnigstein. Od naszego przewodnika Roberta dostaliśmy sporą dawkę wiedzy o samej twierdzy-mieście, jak i o naszym królu elekcyjnym Auguście Mocnym Sasie, który był jej właścicielem. Na każdym kroku napotykaliśmy polskie akcenty - w postaci herbu Rzeczpospolitej Obojga Narodów i korony królewskiej, które cofały nas do czasów świetności państwa polskiego.
Kolejnym punktem zwiedzania był kamienny most Bastei wiodący do drewnianego średniowiecznego zamku wybudowanego na piaskowcowych skałach wśród licznych przepaści malowniczo rozciągniętych wzdłuż rzeki Łaby. Nie było chyba żadnego uczestnika wycieczki, który nie sfotografował się na tle interesujących formacji skalnych, trafnie nazwanych przez turystów wielbłądem i pociągiem. Najciekawszy widok łużyckich terenów opuszczaliśmy zaopatrzeni w liczne saksońskie pamiątki, które oglądaliśmy w autokarze do samego Stolpen. Mieści się tam zamek warowny, który stał się miejscem odosobnienia hrabiny Cosel. Największe emocje wśród uczestników wzbudziła tamtejsza sala tortur zwana katownią. Wykuta w bazaltowej skale mała, ciemna izba przyprawiała o dreszcze. Odrobinę uśmiechu wykrzesaliśmy z siebie podczas spotkania z nietypowym mieszkańcem zbrojowni o nazwie burggeist czyli duch zamku. Stolpen zamykało za nami swoje podwoje, a wielu odetchnęło z ulgą, że spędziliśmy tam zaledwie 40 minut, a nie tak jak hrabina 49 lat. Dzień zbliżał się ku końcowi, kiedy przejeżdżaliśmy granicę niemiecko-polską, w drodze powrotnej. Na telefonach przeglądaliśmy zdjęcia, w głowach porządkowaliśmy wspomnienia, a nogi odczuwały siedmiokilometrową wędrówkę po zakątkach Szwajcarii Saksońskiej.
W środę rano pożegnaliśmy sympatyczną obsługę hotelu „Chojnik” i przenieśliśmy się do Szklarskiej Poręby, na terenowy quest prowadzony przez płomiennowłosego przewodnika Gracjana i jego ekipę. Podzieleni na trzy grupy szukaliśmy skarbu wodospadu Szklarka. Dwugodzinny bieg terenowy był emocjonującym przeżyciem, a dla wielu okazał się prawdziwą próbą sił i okazją do walki z własnymi słabościami. Wszystkie grupy ukończyły swoje zadania, zdobywając klucze do skrzyni wypełnionej skrzącymi się ametystami. Ten właśnie kamień można odnaleźć w rwących nurtach wodospadu.
Ponad godzinna cisza w autokarze oznaczała, że poranna „zaprawa” trochę opróżniła magazyny energii uczestników wycieczki. Dłużącą się podróż do domu raz po raz przerywaliśmy muzyką i śpiewem. I tak było do końca. Tablicę graniczną miejscowości Śniadowo mijaliśmy w godzinach nocnych, ale ze śpiewem na ustach. W zatoczce autobusowej przy szkole czekali już stęsknieni rodzice.
Wycieczka była interesująca, pełna emocji i udana. Mieliśmy okazję poznać się nieco bliżej, w zupełnie innych od szkolnych okolicznościach. Żeby nie było zbyt słodko, dodam, że Krzyś znalazł jednak wadę wycieczki – była za krótka.